Bitwa pod Borowiczami – bitwa stoczona podczas sowieckiej agresji na Polskę, w dniach 21-22 września 1939 roku. Starcie pozostało nierozstrzygnięte.
Przebieg[]
Przed bitwą[]
W nocy 17 września 1939 roku, w okolicach Reszucka i Kostopola utknął na torach 3. Pułk Piechoty KOP płk. Zdzisława Zajączkowskiego. Jednostka zmierzała z Augustowa na południe, będąc w dyspozycji Naczelnego Wodza. Ciężkie bombardowanie torów kolejowych i stacji w Równem przez Luftwaffe uniemożliwiło dalszą drogę i pułk kontynuował dalszą podróż piechotą. Wkrótce płk. Zajączkowski dowiedział się o sowieckiej agresji na Polskę i nakazał koncentracje pułku w miejscowości Deraźne. Do jednostki dołączył Dywizjon Kawalerii KOP Niewirków mjr. Wacława Kryńskiego, dywizjon artylerii KOP Osowiec z II/32. Pułku Artylerii Lekkiej mjr. Jana Walaska. Łącznie zgrupowanie liczyło 3000 żołnierzy, w tym oficerów Marynarki Wojennej, lotników z Batalionu Szkoły Lotniczej w Tczewie oraz resztki I batalionu 207. Pułku Piechoty ppłk. Eugeniusza Jurusia. Osobne zgrupowanie tworzył Pułk KOP Osowiec ppłk. Tadeusza Tabaczyńskiego. Za wojskiem ciągnęły się kolumny cywili liczące nawet 1500 furmanek.
Bitwa[]

Jedna z mogił żołnierzy polskich w Borowiczach.
21 września 1939 roku około godziny 15, 3. Pułk Piechoty KOP natknął się na połączony oddział rozpoznawczy Północnej Grupy Armijnej, wystawiony z 87. Dywizji Strzeleckiej kombriga Filippa Matykina z 15. Korpusu Strzeleckiego kombriga Wasilija Repina. Oddział składał się z szwadronu kawalerii, plutonu czołgów lekkich T-37A, kompanii piechoty zmotoryzowanej i jednego działa. Dowódcą grupy został politruk Owsij Aronowicz Kojszman. Gdy jego żołnierze zauważyli siły polskie, politruk znajdował się w sąsiedniej wiosce, gdzie prowadził agitację polityczną, ale na wiadomość o zbliżających się siłach polskich wsiadł na czołg i z białą flagą udał się na pertraktacje. Zaproponował polskim parlamentariuszom złożenie broni, ale podobną propozycję wystosowali żołnierze KOPu. Niespodziewanie z tyłu żołnierzy ogień otworzyli sowieccy dywersanci. Karabiny maszynowe zostały szybko unieszkodliwione, a delegacja nieprzyjaciela została rozniesiona na bagnetach. Ogień otworzyła zamaskowana polska artyleria, niszcząc 3 czołgi i 5 ciężarówek. W ogniu polskich karabinów maszynowych Sowieci ponieśli duże straty, wynoszące około 200 zabitych i rannych. W krótkiej wymianie ognia nieprzyjaciel stracił dowódcę oddziału, dowódcę szwadronu kawalerii, dowódcę kompanii zmotoryzowanej i dowódcę jednego z plutonów. Zaalarmowany został sztab 87. Dywizji Strzeleckiej, a sytuację określono jako krytyczną. Wkrótce do natarcia na wieś Nawóz ruszył II batalion 3. Pułku Piechoty KOP dowodzony przez ppłk. Władysława Stępkowicza. Na skraju wsi uszkodzony został kolejny czołg, ale ciągle prowadził ogień z lekkiego karabinu maszynowego DT-27 i zadawał straty stronie polskiej. W tym czasie na miejsce został przerzucony 16. Pułk Strzelecki płk. Filimonowa liczący około 4000 żołnierzy i rozpoczął okopywanie się we wsi. W pościg za Sowietami uciekającymi w kierunku wsi Hruziatyń ruszył I batalion ppłk. Romualda Kozłowskiego. W godzinach wieczornych płk. Zajączkowski rozkazał III batalionowi ppłk. Jana Lachowicza zluzować II batalion we wsi Borowicze i w nocnym ataku wzdłuż drogi na Nawóz opanować wieś i kontynuować uderzenie na Janówkę, by odblokować przejście na zachód, przez rzekę Stochód. Dwukrotne natarcie dwóch kompanii batalionu zostało jednak odparte. Z powodu ciemności kolejny atak został przełożony na świt. Sowieckie karabiny maszynowe strzelały amunicją świetlną, co robiło ogromne wrażenie na polskich żołnierzach. Dwóch ochotników zgłosiło się do zniszczenia uszkodzonego czołgu, który prowadził ciągły ogień. Niestety akcja się nie udała i oboje zginęli. Około godziny 23:45 Sowieci przeprowadzili atak na polskie pozycje. Oddział sowiecki zgubił się w ciemności i wpadł wprost na stanowiska sił polskich. Kopiści rozbili jedną z kompanii strzeleckich, a jej dowódca wydał rozkaz odwrotu, który przebiegał w sposób chaotyczny. Wielu żołnierzy Armii Czerwonej dostało się do niewoli. Dowódca uciekł na tyły i znaleziono go dopiero po kilku dniach kompletnie pijanego. W nocy Sowieci omyłkowo ostrzelali własne pozycje. Strona polska zdobyła 2 rak, ckm i działo przeciwpancerne. 8 kompania III batalionu opuściła swoje pozycje, ale wzięła do niewoli około 60 jeńców. W nocy przeprowadzono kontratak, w wyniku którego pozycje zostały odzyskane. Żołnierze III batalionu w nocy okopali się na wzgórzu 177,3 we wsi Borowicze.

Groby żołnierzy Armii Czerwonej poległych pod Borowiczami.
22 września nad ranem, ogień na sowieckie pozycje na skraju wsi Hruziatyń otworzyła polska artyleria. Do ataku ruszył I batalion ppłk. Kozłowskiego i I batalion 207. Pułku Piechoty złożony z batalionu KOP Budsław ppłk. Jurusia. Przez godzinę trwały walki na południowo-zachodnim skraju wsi. Sowieci swój atak zaplanowali na godzinę 8. Z Łucka ściągnięty został pułk artylerii. Ostrzał rozpoczęła artyleria, ale samoloty nie dotarły na pole bitwy. Od strony Wąwozu, na pozycje II batalionu ruszyła wroga tyraliera wsparta trzema czołgami. Natarcie uległo załamaniu, a czołgi dokonały odwrotu. Żołnierze polscy ponieśli spore straty od ognia artyleryjskiego, ale przeciwnik miał również wielu zabitych i rannych. Jedna z kompanii 16. Pułku Strzeleckiego weszła do jaru, gdzie dostała się pod ogień karabinów maszynowych. Kolejni żołnierze RKKA dostali się do niewoli. I batalion 3. Pułku Piechoty KOP i I batalion 207. Pułku Piechoty atakowały Hruziatyń i jednocześnie odpierały nieprzyjaciela atakującego od zachodu. Ciężko ranni zostali dowódcy batalionu płk. Kozłowski i ppłk. Juruś, który po kilku godzinach zmarł. Około godziny 13 III batalion opuścił wzgórze i wycofał się na północ, w kierunku na Kowel. Wieczorem, około godziny 19 sowieckie samoloty zbombardowały polskie tabory, szpital polowy i kolumny cywilnych furmanek w okolicach wsi Ugły. Straty były wysokie, a zniszczeniu uległa artyleria. Ponownie ranny został przebywający w szpitalu ppłk. Kozłowski, który zmarł z ran po kilku dniach w szpitalu w Kowlu. W Borowiczach pozostawiony został szpital polowy z ciężko rannymi.
Po bitwie[]

Pomnik żołnierzy sowieckich poległych w bitwie.
W nocy z pułku zdezerterowali niemal wszyscy żołnierze z mniejszości narodowych. 23 września 3. Pułk Piechoty KOP został otoczony pod Radoszycami i rozpoczęły się rozmowy kapitulacyjne. Stronę polską reprezentował płk. Jan Lachowicz. Zawarto umowę zgodnie z którą, po złożeniu broni żołnierze i oficerowie mieli zostać puszczeni do domów. Po odczytaniu pożegnania przez dowódcę jednostki, żołnierze pułku trzykrotnie krzyknęli "niech żyje Polska!". Przed oddaniem broni żołnierze polscy dokonywali jej uszkodzeń, tak by przeciwnik nie mógł jej użyć ponownie. Sowieci nie dotrzymali słowa i aresztowali oficerów oraz podoficerów, ale płk. Zajączkowski w mundurze sierżanta uniknął niewoli. Szeregowcy i ranni zostali odesłani do Kowla, a oficerowie trafili do tamtejszego więzienia. Większość z nich została zamordowana podczas zbrodni katyńskiej.
Według oficjalnych raportów sowieckich poległo 99 żołnierzy, 137 było rannych, a 144 dostało się do niewoli. Zniszczeniu uległy 4 czołgi i kilka samochodów. Straty prawdopodobnie zostały zaniżone. Straty polskie wynosiły 161-163 poległych i wielu rannych.
Bitwa przez wiele lat pozostawała nieznana, ponieważ ze względów politycznych w PRL nie można było o niej mówić. Odmiennie było z ZSRR, gdzie przedstawiana jest jako sukces Armii Czerwonej. W 1972 roku w Londynie ukazały się wspomnienia gen. Jana Lachowicza, dowódcy III batalionu 3. Pułku Piechoty KOP. Płk. Zajączkowski nie pozostawił wspomnień i nie poruszał tematu swojej służby w KOP.
Źródło[]